Haruka zatrzymał się między budynkiem szkoły a basenem.
Ponad nimi rozpościerały się gałęzie dużej wiśni, bez liści i bez kwiatów,
przepełnione w zamian chłodem zimy. Drzewo, tak jakby czegoś szukało, kierowało
się ku odległemu niebu, rozciągając z całej swojej siły. Rosło tutaj jeszcze na
długo przed tym jak szkoła została wybudowana.
Rin odezwał się, głosem kompletnie nie pasującym do
sytuacji. „Łaał, to drzewo jest niesamowite! To wiśnia czy coś takiego?”
To
jest wiśnia, pomyślał Haruka, ale nie powiedział tego
na głos.
„To jest wiśnia”, powiedział Makoto śmiejąc się,
ponieważ zrozumiał o czym myślał Haruka.
Rin położył swoją rękę na pniu wiśniowego drzewa i
spojrzał w górę na niebo w prześwicie wśród plątaniny gałęzi. „Hej, kiedy
przychodzi wiosna i płatki wiśni zaczynają opadać, dużo z nich musi wpadać do
basenu, co?”
Haruka i Makoto spojrzeli w kierunku basenu. Nikt się
nim ostatnio nie zajmował, dlatego opadłe liście leżały rozrzucone na całej
powierzchni.
„Chciałbym spróbować kiedyś tak popływać, w basenie
pełnym wiśniowych płatków.” Powiedział Rin, brzmiąc dziwnie uczuciowo.
Makoto przyjrzał się uważnie jego zmienionej twarzy. „O
tej porze roku woda wciąż byłaby zimna, więc nie mógłbyś tego zrobić. Naprawdę
myślę, że lepiej jest pływać latem.”
Haruka był w szoku. „Zamierzasz wciąż tutaj być w
przyszłym roku?” Jego głos zmieszał się ze szmerem gałęzi, jęczących pod
naporem północnego wiatru, który kompletnie zagłuszył jego słowa.
Rin zabrał swoją rękę z wiśni i włożył do kieszeni. „Skąd
ten pomysł, żeby zawołać mnie w takie miejsce? Robicie przeniesionym uczniom
ich pierwszego dnia jakiś kawał czy coś?” Jak tylko Rin wypowiedział te słowa,
zaśmiał się, bo taki pomysł wydał mu się śmieszny. Jego rozbawienie dosięgło
również Makoto, więc i on się zaśmiał.
Haruka obserwował swoimi zimnymi oczami jak Makoto
lekko odkaszluje i zwraca się do Rina. „Nie, Matsuoka-kun. Żarty na bok, jest
coś, o co chcielibyśmy cię zapytać.”
Zanim Makoto skończył mówić, Rin mu przerwał. „To był
przypadek, poważnie, przypadek. Kiedy się przeprowadziliśmy, wyszło na to, że
skończyłem w tej szkole. Też byłem zaskoczony! Nigdy nie sądziłem, że skończę w
tej samej klasie co wy, chłopaki. To dość zwariowany przypadek, co nie?”
Spotkali Rina wcześniej kilka razy na miejskich zawodach
pływackich. Tylko to ich łączyło. Nie byli, jak to ludzie mówią, specjalnie
blisko; mieli za sobą jedynie w miarę naturalną rozmowę.
następna część
następna część
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz