wtorek, 10 września 2013

High Speed! - rozdział 1.1.


Spięłam się i machnęłam w końcu korektę pierwszej części. Pierwszy rozdział ma ich w sumie 5. Postanowiłam dzielić rozdziały na mniejsze części, bo nie mam teraz za dużo czasu, a w ten sposób historia będzie aktualizowana częściej. Zaznaczam, że słabo się znam na wprowadzaniu dialogów w tekst w języku polskim, więc czasem może to dziwnie wyglądać, choć starałam się w miarę konsekwentnie trzymać tego, co wydawało mi się odpowiednie :D Wszelkie podpowiedzi i słowa oświecenia mile widziane.



Woda jest pełna życia. Nawet wtedy, gdy jej powierzchnia wygładza się w ciszy, gdy nie można zobaczyć na niej najdrobniejszej zmarszczki, ona wstrzymuje tylko oddech, jak gdyby czekała na swoją ofiarę. A jeśli w nią wskoczysz, przy wtórze chwilowego rozprysku kropli, natychmiast obnaży swoje kły i zaatakuje. Owinie się wokół twojego ciała, próbując ukraść wolność z twoich płuc. Im bardziej będziesz się szarpać, tym silniej i z większym uporem będzie cię więzić, i zanim się obejrzysz, wyczerpie wszelkie twoje siły.
Jednakże, jeśli zaniechasz walki i dopasujesz do niej ułożenie swojego ciała, woda stanie się spokojna. Pchnij wówczas opuszki palców w kierunku powierzchni wody i stwórz w niej lukę, a potem powoli przemieść swoje ciało do przodu – twoje ramiona, twoją głowę, twoją klatkę piersiową, twój brzuch i twoje nogi.
Nie odrzucaj wody, zaakceptuj ją. Nie zaprzeczaj wodzie, uznaj jej istnienie. Ważne jest, by wodę do siebie przyjąć; poczuć ją swoją skórą, swoimi oczami i swoją duszą. Nie poddając w wątpliwość rzeczy, które czujesz. Wierząc w siebie.
Haruka położył swoją rękę na ścianie basenu i wyciągnął głowę z wody. Mimo że dopiero co przepłynął tysiąc metrów kraulem, w ogóle nie brakowało mu oddechu. Gdy ściągnął swoje gogle, pojawiła się wyciągnięta w jego kierunku ręka. Jego wzrok podążył wzdłuż zaofiarowanego ramienia. Chłopiec imieniem Makoto patrzył z góry na Harukę z przyjaznym uśmiechem.


Makoto był sporo większy od przeciętnego szóstoklasisty. Miał szerokie, solidnie zbudowane ramiona, a powyżej nich buzię wystarczająco młodą, by wyglądała jak nieskoordynowana z resztą jego ciała. Posiadał też zadarte w górę brwi, które nadawały mu życzliwy wyraz twarzy. Tak wyglądał Tachibana Makoto.


Haruka chwycił jego dłoń i został wyciągnięty z basenu z siłą, która zaskakująco pochodziła od tej uśmiechniętej twarzy z przyjaźnie zadartymi brwiami.


„Pływasz jak zawsze z wdziękiem. To tak jakbyś był delfinem, Haru-chan.”


„Myślę, że już najwyższy czas, żebyś przestał dodawać ‘-chan’ do mojego imienia.”


Nie miał takiego wzrostu co Makoto, ale jego szczupłe, naprężone ciało roztaczało wokół aurę energii, która raczej nie brała się z jego mięśni. Ponadto coś w jego oczach sprawiało, że wyglądał na szybkiego. Tak wyglądał Nanase Haruka.


Tych dwoje chodziło do Klubu Pływackiego Iwatobi już od trzech lat. Początkowo był to pomysł Makoto a Haruka po prostu się na to zgodził; nawet teraz podchodzi do tego w ten sposób.


Jedyne co mieli ze sobą wspólnego to to, że chodzili do tej samej szkoły i byli członkami tego samego klubu pływackiego. I jeszcze jedno – oboje nosili dziewczęce imiona.


Makoto to za bardzo nie przeszkadzało, jednak Haruce wierciło to dziurę w brzuchu. Nade wszystko nie znosił, gdy ktoś dokuczał mu z powodu jego imienia i gdy tylko mógł, używał publicznie tylko swojego nazwiska. Nawet jeśli musiał już podać swoje imię, miał nawyk patrzenia nieruchomo w bok i szeptania go tak cicho jak się tylko dało. Kiedy by się to nie działo, Makoto zawsze wyglądał na szczerze tym rozbawionego.

„Rozumiem. W takim razie, skończyłeś już na dzisiaj, Haru?”

Właśnie tak Makoto, który od czasów przedszkola wołał na niego „Haru-chan”, postanowił nazywać go od tej pory. Wraz z samą zmianą formy imienia, można było odnieść wrażenie, że zmieniła się również ich relacja.

„Mówiłem ci, nie musisz dodawać mojego imienia na końcu każdego zdania. I mów mi po nazwisku.” Mimo że nie był zły, powiedział to oschłym, władczym tonem. Zawsze taki był.

Makoto zdawał się tym kompletnie niezakłopotany i, wciąż się uśmiechając, odpowiedział: „Haru, po prostu mów mi ‘Makoto’, dobrze? Może powinienem wtedy zwracać się do ciebie ‘Haruka’?”

„Cóż, w takim razie wolę ‘Haru’.”

Zawsze się tak kończyło. Nieważne jak stanowczo Haruka próbował dopiąć swego, nieważne jak bardzo się opierał, koniec końców Makoto zawsze stawiał na swoim. W takich chwilach Haruka milkł i patrzył w bok. Rozmawianie o tym jeszcze trochę byłoby irytujące, ale z drugiej strony nie było też mowy, żeby całkowicie się poddał. Haruka okazywał to swoim zachowaniem, odwracając wzrok i nic już nie mówiąc.

Makoto wyregulował swoje gogle stając na bloku startowym, a potem, w mgnieniu oka, skoczył. Woda rozpryskała się wokół. W przeciwieństwie do Haruki, przebił się przez wodę siłą, z niemal brutalnym uderzeniem i energicznym kopnięciem. Był niczym orka, goniąca wściekle za swą zwierzyną.

Nie czekając aż Makoto dotrze do przeciwległej, oddalonej o pięćdziesiąt metrów ściany, Haruka skierował się pod prysznice. Chcę się pośpieszyć i zmyć z siebie tę basenową wodę. Przez Makoto zrobiła się cała letnia. Myśląc wyłącznie o tym, ściągnął niedbale swój czepek.


All rights reserved to Ohji Kouji (Kōji Ōji) and Nishiya Futishi (Futoshi Nishiya).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz